Bardzo krótki post, ale po Świętach, a na pewno po Nowym Roku, pojawi się ich więcej :D Dlaczego?! Bo kończą się kolejne produkty, więc czas na ich recenzję ;) Zatem czekajcie cierpliwie i zaglądajcie na mój Instagram, bo tam z kolei pokazuję nowości które się u mnie pojawiły :)
Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!!!
Jakie to uczucie, dowiedzieć się rano w czwartek, że w najbliższy wtorek można już jechać na Święta do domu i zostać tak do 6 stycznia? BEZCENNE!!! :D
Tak, tak, już we wtorek (17.12) jadę do domu :)
Już nie mogę się doczekać :D
Ale jeszcze przed świętowaniem zdążyłam nagrać dla Was dwa filmiki ;) Dziś pojawił się pierwszy, za tydzień kolejny.
W filmiku podjęłam się porównania balsamu do ust Tisane i masełka do ust Nivea :)
Zainteresowani?
To zapraszam do oglądania ;)
Ja słyszycie jestem fanką tego produktu Nivea :P Ale opinia jest szczera i dla mnie jest ono dużo lepsze niż Tisane. A do tego większe i porównywalne cenowo :)
Dlatego polecam je Wam z pełną odpowiedzialnością!
U moich ulubionych sąsiadów imprezowiczów, tym razem impreza świąteczna i słucham sobie świątecznych piosenek, które u nich lecą :P
Ale nie mogę być gorsza i też Wam hit!
Nieśmiertelny przebój, może nie do końca o Świętach, a jednak ma to coś w sobie :P
Chciałam Was dziś przekonać do przeczytania książki Jeniffer L. Scott "Lekcje Madame Chic. Opowieść o tym, jak z szarej myszki stałam się ikoną stylu"
Z jednej strony to poradnik, ale napisany tak fajnym językiem, że chociażby dlatego warto ją przeczytać, a może akurat sprawi, że coś się zmieni w Waszym życiu :)
Autorka odkrywa sekrety życia francuskiej rodziny mieszkającej w
ekskluzywnej szesnastej dzielnicy Paryża. Lekcji stylu udzielała jej
sama Madame Chic. Dwadzieścia prostych rad i wskazówek wystarczyło, by Jennifer zaczęła wyglądać i żyć chic.
Do wielu rzeczy opisanych w tej książce doszłam już sama, wiele wyniosłam już dawno z domu, wiele odkryłam, że warto je wprowadzić w życie, gdy zaczęłam studiować. A jednak odkryłam, że są one chic, gdy przeczytałam tę książkę i właśnie dlatego warto do niej zajrzeć :)
Święta już za dwa tygodnie, czy to nie cudowne, że kiedy na coś się czeka, to czas nie zwalnia, tylko szybko biegnie ;)
Jak to dobrze, że już niedługo będę w domu, po prawie dwóch miesiącach nieobecności :) I bardziej niż z prezentów cieszę się ze spotkania z rodziną i przyjaciółmi - bardzo za Wami tęsknię ;*
Dlatego...
Uwielbiam tę piosenkę, niech Nas wprowadza w świąteczny nastrój ;)
Druga część wpisu, to recenzja odżywki do włosów elisse, którą możemy kupić w każdej Biedronce.
Nigdy nie wychodzę z założenia, że jak drogie to dobre, a jak tanie to na pewno złe, bo często zdarza się nam przepłacić, kupując drogi produkt, gdy tani nie jest gorszy, a bywa, że jest lepszy.
Tym razem jednak tanie okazało się być nie najlepsze...
moja recenzja odnosi się tylko do jednej z trzech dostępnych odżywek, chodzi o tę do włosów suchych i zniszczonych
Wiem, co powiecie, po co mi odżywka do włosów zniszczonych, skoro moje się przetłuszczają. Tak, przetłuszczają się, ale u nasady, końce są "suchawe", dlatego używam odżywki na włosy, a nie na całą skórę głowy. Dlatego stosuję takie odżywki, które będą pielęgnować moje włosy :)
Opis producenta, jeśli chodzi o tę odżywkę był obiecujący
mam nadzieję, że uda się Wam to przeczytać :P
Odżywka miała dobrą konsystencję, trzymała się włosów, łatwiej się po niej rozczesywały i to byłby koniec plusów! Właściwie nie robiła nic i do tego jej zapach mnie odpychał :P Pachniała "cementem", to jest dziwne porównanie i dla Was może pachnieć inaczej, mnie się kojarzył ten zapach z cementem :P Końcówki przy używaniu tej odżywki i przed wyglądały tak samo...
Dlatego nie polecam jej, u mnie się kompletnie nie sprawdziła.
"You better watch out
You better not cry
You better not pout
I'm telling you why
Santa Claus is coming to town"
Co prawda, przychodzi taki mały Mikołaj, ale zawsze jest miło coś dostać, albo kupić sobie samemu :) W końcu to idealna okazja, żeby wybaczyć sobie kupno czegoś droższego :P
Ja już wiem, co znajdę jutro rano w moim bucie, bo sama to sobie kupiłam :P
Ale muszę przyznać, że planowałam zakup czegoś innego, a przy okazji robienia większych zakupów w Inglocie, sympatyczna Pani, zaproponowała mi ich produkt 50% taniej i się zdecydowałam :)
Jesteście ciekawi, co to? To zapraszam jutro na mój instagram, tam na pewno pojawi się zdjęcie...
Nie wiem jak u Was, ale u mnie śniegu nie widać! Zapewne wielu kierowców się cieszy z tego powodu, bo nie musi rano zdrapywać szronu z samochodu :P
Ja jednak bardzo lubię śnieg i budząc się codziennie rano patrzę za okno, może już spadł, ale na razie zima nas oszczędza ;) Obawiam się tylko, że jak w końcu przymrozi, to będzie... -20 stopni Celsjusza :P
Zatem, let it snow, let it snow, let it snow... :)
Zimowe wieczory sprzyjają długim kąpielom! Co prawda łatwiej się zrelaksować w wannie, ale prysznic też się nada :P Jeśli mamy żel pod prysznic, który pięknie pachnie, to i pod prysznicem się zrelaksujemy :)
Takim relaksującym żelem pod prysznic był...
Palmolive Zmysłowa Nuta z passiflorą i mleczkiem nawilżającym!
Pachniał obłędnie, dlatego pół wieczoru spędzałam w łazience :P Do tego nie wysuszał skóry, jego zapach jeszcze trochę czasu po kąpieli się utrzymywał :) Kupiłam go w promocji, ale w cenie regularniej też nie jest bardzo drogi, ale za to wydajny, bo mimo dosyć dziwnej nakrętki, możemy postawić go do góry nogami i wykorzystać do samiutkiego końca, a to lubię w tego typu produktach! Chociaż zapach kojarzy się z wakacjami bardziej niż z zimą, to ja lubię takie zapachy żeli pod prysznic używać przez cały rok. Przyznam się, że to mnie właśnie relaksuje ;)
Grudzień - mimo, że zimno za oknem i na razie śniegu nie widać, to jakoś w powietrzu czuję już świąteczną atmosferę. Za to tak kocham grudzień <3 Za atmosferę i niecierpliwe odliczanie dni do Świąt :)
Razem ze Świętami zbliża się do Nas Nowy Rok, a z nim postanowienia noworoczne :)
Ja też co roku mam jakieś postanowienie, jedne udaje się zrealizować, inne niekoniecznie :P
Za to mam propozycję dla Was na noworoczne postanowienie - bądźcie bardziej EKO! Nie chodzi o to, że to modne, czy tak wypada, ale naprawdę poczujecie się lepiej ze świadomością, że robicie coś dla planety, ale też dla siebie :)
Ale od czego zacząć?! Najlepiej od aplikacji Live Green :)
Aplikacja jest bardzo łatwa w użyciu, możemy z niej dowiedzieć się, co zrobić, żeby żyć bardziej zielono :) Do tego mamy bibliotekę znaków i możliwość skanowania znaków z opakowań, których nie znamy :) Dzięki temu dowiedziałam się, co znaczą tajemnicze hieroglify na opakowaniach kosmetyków czy żywności :P A to ułatwi nam segregację śmieci i już będziemy bardziej EKO :)
Proste, prawda!!!
Wystarczy tylko chcieć, zacząć dbać nie tylko o siebie, chociaż o sobie też nie zapominajmy ;) Przecież dbamy o planetę dla siebie, a dopiero potem dla innych :)
Jak widzicie, aplikacja jest dostępna na telefony z Androidem i iPhone'y :)
1 grudnia - już dziś, zatem wielkie odliczanie do Świąt rozpoczęte :D
Zgodnie z obietnicą, pierwsza świąteczna piosenka, która ma Was wprowadzić w świąteczny nastrój :)
Słuchajcie muzyki i czytajcie dalej ;)
Muszę się przyznać do tego, że nie lubię myć włosów, co nie znaczy, że tego nie robię :P Dlatego teraz moja pielęgnacja włosów opiera się na szamponie, odżywce, olejku arganowym i braku suszarki. Do pielęgnacji nie mogę zaliczyć suchego szamponu, ale takowy też używam :) Co jakiś czas urozmaicam sobie mój podstawowy zestaw, czymś ekstra, teraz mam mgiełkę do włosów tłustych, ale jeszcze nie wiem, czy zagości ona u mnie na stałe :)
Był taki moment, że nakładałam na swoją głowę dużo produktów i potrzebowałam szamponu oczyszczającego, żeby zmyć ich resztki . Potem to wszystko odstawiłam i szampon powędrował do kąta. Jednak jakiś czas temu doszłam do wniosku, że trzeba go wykorzystać, co zrobiłam :)
Mój szampon oczyszczający był z Avonu, dawno nic nie zamawiałam, więc nie wiem, czy jest jeszcze w ofercie. Jednak piszę tę recenzję, bo gdyby jednak był, to chcę Was zapoznać z moją opinią.
Szampon miał niesamowity miętowy zapach, który utrzymywał się na włosach, za to ogromny plus. Chyba zmywał dobrze resztki produktów, bo włosy po nim były bardzo puszyste. Co może być też minusem, u osób, które nie lubią mieć takiego efektu na głowie. Szamponu tego można używać raz w tygodniu, ja go zawsze łączyłam z szamponem "codziennym", żeby porządnie umyć głowę. Był niedrogi i wydajny, bo nawet mała ilość, dobrze się pieniła.
Ja go ponownie nie kupię ponownie, ale Wam polecam, jeśli nakładacie na głowę piankę, olejki różnego rodzaju, czy lakier ;)