piątek, 29 listopada 2013

Ulubieńcy jesieni 2013

Listopad się kończy, a razem z nim jesień. Nadchodzi grudzień i zima, jednak nie martwi mnie to, bo lubię każdą porę roku :) Ale nadejście zimy wiąże się z ulubieńcami jesieni :)

Grudzień zajmuje szczególne miejsce w moim sercu ;) Na pewno już zgadliście dlaczego.
Tak,tak, Święta! 

Lubię, gdy pada śnieg, nawet mróz mi nie straszny, bo przez cały (no, prawie) grudzień towarzyszy mi oczekiwanie na powrót do domu, spotkania z rodziną i przyjaciółmi, i oczywiście oczekiwanie na Mikołaja :P Uśmiech osoby obdarowanej przez "Mikołaja" jest bezcenny, zwłaszcza, gdy dostanie coś, o czym od dawna marzyła. Sama też lubię dostawać prezenty i to bardzo ;)

Przyjemność sprawia mi chodzenie po sklepach, w których lecą świąteczne piosenki, a wszystko dookoła jest przystrojone, tak by tworzyło magiczny klimat. Nie przeszkadza mi taka atmosfera od listopada, bo jak mówiłam czekam na Święta z niecierpliwością :)

W tym roku bardzo szybko kupiłam prezenty świąteczne. Zapytacie czemu?! Ze względu na brak czasu w grudniu, zajęcia na uczelni, do tego zajęcia dodatkowe i pisanie pracy magisterskiej, skutecznie wypełniają mój wolny czas :)

Jeśli nie macie jeszcze pomysłu na prezent dla kogoś bliskiego, to może pomoże Wam filmik z moimi jesiennymi ulubieńcami, bo wiele z nich bez wątpienia sprawdzi się zimą ;)

Zatem miłego oglądania!


XOXO
L'arancia ;)

P.S. Od 1 grudnia będę odliczać dni do powrotu do domu i spotkaniu z najbliższymi, a szczególnie z takim jednym "Brzydalem" ;) Dlatego pod każdym wpisem lub po prostu samodzielnie od grudnia na blogu będę zamieszczać różne świąteczne piosenki, żeby siebie i Was wprowadzać w nastrój świąteczny ;)


niedziela, 24 listopada 2013

peeling do ust DIY :)

Lubicie rzeczy DIY? Ja też, zwłaszcza kosmetyków :D Bo zwykle są proste, tanie,  ich wykonanie zajmuje kilka minut i wiemy, co jest w środku!

Od dłuższego czasu myślałam o czymś, co pomoże moim spierzchniętym ustom się zregenerować.Wtedy też usłyszałam o peelingach do ust, tych gotowych. Jednak ich cena skutecznie mnie odstraszała :P

Potem wpadłam na pomysł, żeby zrobić peeling samemu i znalazłam dwa przepisy: cukier z miodem lub cukier z oliwą z oliwek.

Stwierdziłam, że cukier z miodem będzie w sam raz, ale okazało się, że ten przepis nie jest dla mnie :P Bo wszystko się lepiło, a cukier w miodzie się rozpuścił. Nie wiem, czy to, z punktu widzenia chemii, możliwe, ale tak było :)

Decyzja była prosta, nie będę peelingować ust! Ale ich suchość dawała mi w kość i wtedy przy okazji filmiku na YT o peelingu do rąk z cukru, oliwy z oliwek i cytryny, przypomniało mi się, że do ust też można zrobić peeling z cukru i oliwy z oliwek (nie radzę dodawać cytryny :P)

Czego potrzebujemy do zrobienia takiego peelingu:

cukier (może być biały)


oliwa z oliwek 

 
do tego pusty pojemniczek, zamykany, niewielki :)

Do pojemniczka wsypujemy trochę cukru i wysycamy go oliwą z oliwek - peeling gotowy!

Miłego użytkowania :)

XOXO
L'arancia ;)

piątek, 22 listopada 2013

Relon Just Bitten Kissable :)

Do malowania ust, zawsze wybieram lubię szminki! Kiedyś uwielbiałam błyszczyki, ale teraz zdecydowanie wolę szminki. A ze szminek najbardziej lubię pomadki ochronne :P

Brzmi, jak żart! A jednak to prawda, najczęściej sięgam po pomadki ochronne, bo bardzo lubię swój własny kolor ust, który lekko natłuszczony pomadką ochronną pasuje do każdego makijażu ;)

Ale nie byłabym kobietą, gdybym od czasu do czasu nie pomalowała ust na jakiś inny kolor :P

W mojej małej kolekcji szminek (która de facto, zmieniła się od ostatniego filmiku o moich szminkach) dołączyła kredka, w właściwie szminka w kredce ;)

Mowa o Revlon Just Bitten Kissable :) Zaciekawiłam Was?!
 
Zatem zapraszam do oglądania filmiku :)


XOXO
L'arancia ;)


niedziela, 17 listopada 2013

balsam do ciała Dove

Jak już Wam wspominałam, jestem uzależniona od balsamów do ciała ;) 

Ostatnio, jak byłam w domu, to "ukradłam" mamie balsam do ciała Dove :P Żartuje, zabrałam go za zgodą mojej mamy :) Co prawda miałam inny balsam w zapasie, a tego Dove nie było już ponad połowy, jednak jego zapach sprawił, że nie mogłam się oprzeć :D 

Balsam pachniał "kremowo", nie wiem jak inaczej nazwać ten przyjemny zapach :) Zauważyłam, że wybieram balsamy do ciała, które pachną właśnie tak "kremowo" i nie mają w sobie nachalnego zapachu! Mimo, że lubię czasem zaszaleć z jakimś masłem kakaowym, to jednak zawsze wracam do takich delikatnych, nieperfumowanych zapachów :)

Balsam miał dosyć rzadką konsystencję, dzięki czemu świetnie się wchłaniał, a jednocześnie doskonale nawilżał. Jak na dość duże zużycie, wystarczył mi na długo. Myślę, że to dlatego, że przez rzadką konsystencję mała ilość wystarczyła na pokrycie dużej powierzchni ciała :)

Zamieszczam obietnicę producenta i skład, jeśli ktoś chciałby się zapoznać :)

Na pewno kupię kolejne opakowanie tego balsamu, chyba, że wpadnie mi w oko coś nowego ;)
Wam, w każdym razie, gorąco polecam!!!

XOXO
L'arancia ;)

piątek, 15 listopada 2013

Ja, diablica ;)

I znowu książka idze na tapetę, ale nic nie poradzę na to, że uwielbiam czytać :P

O książce "Ja, diablica" dowiedziałam się przypadkiem od siostry, która trafiła na nią, też przypadkiem, w bibliotece, a że opis ją zaintrygował, to przeczytała całą i poleciła ją mnie :)
I powiem jedno - to jest najlepsza książka, jaką ostatnio czytałam!!!


Tak śmieszna, że współlokatorzy słyszeli, jak się zanoszę od śmiechu, dobrze napisana, ciekawa, odprężająca, z nowatorskim podejściem do Piekła, które okazuje się nie tak piekielne, jak niektórzy próbują nam to wmówić ;) 

Nie mogę sobie w tym miejscu, nie pozwolić na dygresję :P Bo Piekło z tej książki idealnie oddaje pewna scena z przedstawienia teatralnego "Igraszki z diabłem", zbieżność tematyki
NIE przypadkowa :P Otóż na początku spektaklu główny bohater spotyka diabła, który podaje się za magika. Nasz bohater jest głodny, a drogi pan "magik" wyczarowuje mu kurczaka z rożna, bohater próbuje i zachwyca się"
- "A gdzie to takie dobre kurczaki pieką?"
- "A ja bym powiedział, ale strach by Was obleciał"
- "Żółtodziubku zapamiętaj, że Marcina Kabat, jak żyje strachu nie  zaznał. No powiedz Pan"
- "W Piekle!"
- "(...) U nas ciągle o tym ogniu piekielnym bają, nikt Ci człowieku nie powie, że na nim się kuraki pieką!!!"

No właśnie, Piekło w książce, jest krainą wiecznej szczęśliwości i imprezowania do oporu, SIC! 

Jeśli zaciekawił Was opis, to zapraszam do lektury :) Ja zaraz wracam do czytania drugiej części przygód Wiktorii (bo tak ma na imię główna bohaterka) w książce "Ja, anielica" ;)

XOXO
L'arancia ;)




środa, 13 listopada 2013

Tysiąc dni męczarni, czyli... "Tysiąc dni w Wenecji"

Jestem molem książkowym!!! Przed snem, muszę przynajmniej jedną kartkę w książce przeczytać, bo inaczej nie zasnę :P Jakby tego było mało, to jak zacznę czytać książkę, to już muszę ją skończyć, nawet jeśli mi się nie podoba :) No dobra, przez książki Sienkiewicza nie przebrnęłam :P
Jedynie "Quo vadis" przeczytałam jednym tchem, bo ta książka była dobra :)

Moim zdaniem książki można podzielić na dwie kategorie! Albo są dobre, albo złe!
W tych dwóch przeciwstawnych słowach mieszczą się komplementy i zażalenia do książek, mieszczą się książki godne i nie polecenia :)

Dziś o książce o wspaniałym tytule, a okropnej treści, czyli "Tysiąc dni w Wenecji".
Czytając ją tak się męczyłam, że wręcz zmuszałam się, żeby przeczytać codziennie choć jedno zdanie, żeby ją skończyć :P

Opis z tyłu książki, o gorącym romansie, do tego z pięknymi widokami na Wenecję,
jest obiecujący :)  Ale potem, to już prawdziwa masakra!!! Główna bohaterka zachowuje się irracjonalnie i, co mnie najbardziej wkurza, ulega wszystkim dookoła. Ja bardzo nie lubię takich nijakich bohaterek, bo sama nie jestem "ciepłym kluchem" i jakoś nie umiem się wczuć w ich sytuacje, i popierać ich decyzji :)

Podsumowując, to mnie się ta książka bardzo nie podobała!
Ale z drugiej strony, może komuś z Was się spodoba, zostawiam to każdemu do rozważenia ;)

XOXO
L'arancia ;)

Zapomniałam o dodaniu okładki książki, dlatego teraz to nadrabiam ;)

niedziela, 10 listopada 2013

Wielkie wesele

Nie, nie moje :P Chodzi o film, który nosi taki tytuł ;)


Tradycyjnie zaczęłam od zwiastuna filmu :) 

Film jest dużo lepszy i naprawdę śmieszny, choć to komedia romantyczna, co prawda koniec jest do kitu, ale i tak warto obejrzeć ten film :)

Świetna gra aktorska, znakomicie znanych aktorów jest podstawą tego filmu, do tego dobry scenariusz i cudowne miejsce, w którym dzieje się cała akcja filmu, sprawiają, że nie możemy oderwać się od niego przez całe półtorej godziny :)

Gorąco polecam, film cudownie poprawia humor, idealny na wieczór, nie tylko we dwoje!!!

XOXO
L'arancia ;)

piątek, 8 listopada 2013

szampon lawendowy Ziaja

Jak to dobrze, że przed nami kilka wolnych dni, trzeba się zregenerować, bo do Świąt jeszcze daleko ;) Co prawda "szał świąteczny" już się zaczął w sklepach i reklamach, ale to nie zmienia faktu, że jeszcze daleko! A szkoda, bo Święta to mój ulubiony czas w roku, nic nie zastąpi tej atmosfery i przyjemności z dawania prezentów, oczywiście w roli Świętego Mikołaja ;)

Zaczęłam o Świętach, ale nie o tym chciałam piać :P Tylko o tym, że przyszedł taki czas, że wszystkie kosmetyki zaczęły mi się kończyć :D Nie płaczę z tego powodu, bo jak się domyślacie, uwielbiam kupować kosmetyki ;) Może jedynie z powodu kończących się produktów mój portfel staje się lżejszy, ale coś za coś, a jak to powiedziała Marylin Monroe "pieniądze nie dają szczęście, dopiero zakupy", ja bym tylko dodała "kosmetyczne" ;)

Tym optymistycznym wstępem chciałam Was uświadomić, że teraz na blogu sporo będzie recenzji :D A dopiero teraz, bo lubię recenzować kosmetyki, gdy się skończą, a nie po jednym użyciu!!!

Szampon do włosów jest, mam nadzieję dla każdego, podstawowym produktem :) Kiedyś w jakimś programie usłyszałam bardzo mądrą rzecz, a mianowicie, że szampon należy dobierać do skóry głowy, nie do włosów. Tak, tak, jeśli nasza skóra głowy się przetłuszcza, a końcówki są suche, co ma miejsce u mnie, to szampon nawilżający czy regenerujący nie umyje nam głowy, a tym bardziej nie naprawi włosów, dlatego pamiętajcie o dobieraniu szamponu do skóry głowy!

Ja od jakiegoś czasu namiętnie kupuję szampony do włosów przetłuszczających się/tłustych i jestem baaaaardzo zadowolona!!! Gdy umyję głowę dwukrotnie, to potrafię chodzić bez mycia i trzy dni (wierzcie mi, że to sukces :)

Szamponem, który mi się właśnie skończył, jest szampon lawendowy z Ziaji :)

 

Oto, co nam obiecuje producent oraz skład i pojemność:


Szampon jest bardzo wydajny, nawet jeśli myjecie głowę dwukrotnie, dobrze się pieni, ale też nie za bardzo, powiedziałabym, że wystarczająco dobrze :) No chyba, że nałożymy go za dużo na głowę :P Ładnie pachnie, włosy po nim pachną obłędnie i zapach się utrzymuje. Co najważniejsze bardzo dobrze myje głowę i włosy, nie podrażnia skóry głowy. Minusów brak, dlatego gorąco polecam, ja na pewno skuszę się na kolejne opakowanie za jakiś czas, bo mam na liście inne szampony, które muszę wypróbować ;)

XOXO
L'arancia <3

czwartek, 7 listopada 2013

Jak skutecznie oczyścić i zmniejszyć pory na twarzy :)

Dziś będzie krótko, zwięźle i na temat...porów na twarzy :P
 
Zapraszam do oglądania filmiku, jeśli chcecie wiedzieć więcej ;)


Jeśli macie jakieś pytania, to czekam na komentarze :) Mam nadzieję, że filmik się podobał!

XOXO
L'arancia

wtorek, 5 listopada 2013

balsam do ciała Garnier z 5% Hydro-Urea

Uwielbiam balsamy do ciała! Zresztą nie tylko ja, moja skóra także ;) Poważnie, dopiero przy codziennym stosowaniu widzę, że jest nawilżona i miękka w dotyku. Kiedyś była szorstka, szara i bardzo sucha, bo nie traktowałam nakładania balsamu jak codziennego rytuału, który wpłynie korzystnie na moją skórę :)

Z balsamem jest jak z kremem do twarzy, trzeba trafić na firmę lub rodzaj, który nam odpowiada ;) Ja co prawda lubię eksperymentować, ale wiem, że w razie czego zawsze mogę wrócić do balsamów z Garniera! Balsamy tej formy odpowiadają mi wszystkie, więc jeśli tylko mam okazję to testuję kolejny, którego jeszcze nie miałam.

Tak był też i tym razem, trafiłam na promocję w Rossmannie i dzięki nieocenionej pomocy mojej przyjaciółki (;*), kupiłam balsam Garniera z 5%Hydro-Urea ;)


Balsam o pojemności 400ml kupiłam za około10zł, a biorąc pod uwagę jego dużą wydajność (używałam go od połowy lipca do listopada) to nie obawiam się powiedzieć, że balsam ten kupiłam za "pół darmo" :P Bardzo dobrze nawilżał skórę, na tyle, że jak rano brałam prysznic, to choć się spłukiwał z ciała, moja skóra pozostawała nawilżona! Zapach miał przyjemny, ale nie intensywny, moim zdaniem nie był bardzo mocno perfumowany, bo takich balsamów nie lubię. Spełniał obietnice producenta, które widać poniżej:

Jeśli chodzi o minusy, to ze względu na zawartość 5% Hydro-Urea, gdy nałożyłam go na uszkodzoną skórę (np. po goleniu nóg) to miejsce przez chwilę piekło. Na szczęście nie musiałam go zmywać, co nie zmienia faktu, że jeśli ktoś ma delikatną skórę, skłonną do podrażnień i goli nogi maszynką, to może mieć tego dosyć i przestać używać ten balsam! Drugi minus to opakowanie i niebiesko-srebrna etykietka, która zaczęła się rozpadać podczas użytkowania i zostawiać srebrny pył na moich dłoniach, który na szczęście znikał po umyciu rąk :)

Mimo wad, moim zdaniem ten balsam ma tyle zalet, że na pewno kupię kolejne opakowanie, co i Wam polecam zrobić :D

XOXO
L'arania ;)